sobota, 11 grudnia 2010

Zażenowany, zawstydzony, głupi...

Taki się właśnie czuję. W piątek, po wykładzie kilka osób z mojej grupy poprosiło mnie o wyjście z sali komputerowej....i dali mi prezent urodzinowy. Opierałem się przed jego wzięciem(jak wymaga rytuał) i nie zaglądałem przy nich do środka(o tym też uczy dobre wychowanie). Dopiero gdy wróciłem do sali zobaczyłem, że w torebce nie była czekolada i kartka z życzeniami(jak się spodziewałem), tylko czekolada...i "The Wall". Oryginalne, w folii. Jak to zobaczyłem, myślałem,że ich pozabijam. Czuję się teraz jak gnida, pasożyt społeczny, co żeruje na naiwności innych, nic od siebie nie dając. Do dzisiaj mi już trochę przeszło. Ale dalej nie wiem, jak się zachować w poniedziałek.


Zmieniając lekko temat. Na warsztatach zimowych siedzę w dość sporej odległości od innych uczestników, więc się nie socjalizuję z nikim. Ale korzystam z wykładów(w większości są bardzo interesujące) i darmowego jedzenia. Pozytywnie zaskoczył mnie dr P. z którym miałem w zeszłym roku ćwiczenia z topologii. Oto niektóre z jego cytatów: 
"(...)zastosowanie matematyki kończy się na maturze, którą trudno nie zdać. Choć niektórym się to udaje-podziwiam ich", 
"(...)teoria gier nie rozwijała się w Polsce, bo za jej pomocą można udowodnić absurdalność gospodarki socjalistycznej",
"(...)to ciekawe, że kiedy pojawia się matematyk(w filmie/literaturze), to zawsze jest niezrównoważony psychicznie",
"Matematycy są nienormalni".
Żal mi tylko dziewczyny, która to organizuje, bo tylko lata z nowymi tackami z jedzeniem. Mam nadzieję, że to nie ona je wszystkie robi. Czułbym się wtedy jak pasożyt do kwadratu.


Jak tylko dotarłem do domu dopadło mnie widmo remontu. Wynosiłem stare meble z kuchni na śmietnik. Oczywiście dozorczyni miała pretensje o to, że teraz będę meble stały do kwietnia(po pierwsze: wcześniej nie mieliśmy nowych mebli, więc nie mogliśmy wynieść starych; po drugie: Podejrzewam że jutro, najdalej w poniedziałek, ich tam nie będzie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz