czwartek, 8 grudnia 2011

Grudzień, grudzień, grudzień...

I tak oto nadszedł najszczęśliwszy miesiąc w roku. Jest w nim wszystko, co dobre: przerwa świąteczna, mikołaj, urodziny, nowy rok, śnieg...tylko zamiast śniegu widzę deszcz(co po okresie suszy ucieszy ludzi w górach, czerpiących wodę ze studni), zamiast świątecznego obżarstwa widzą dietę, zamiast urodzin widzę jakościową teorię równań różniczkowych... Ale może nie będzie tak źle? Jedzenie dietowe, jeszcze, mi smakuje a jakościówka nie jest aż taka straszna. A co do śniegu...i tak nie potrafię jeździć na nartach.


Na mikołajki dostałem wspaniały, cudowny scyzoryk(tak, tak:mam 10 lat) i cały chodzę pocięty, bo się nim cały czas bawię. Mam ochotę zrobić sobie nim łuk i ostrzyć gałęzie na strzały:D Taki powrót do dzieciństwa:)


Prezent urodzinowy muszę sobie kupić samemu. Zdecyduję się chyba na płytę Pink Floyd i jakieś małe słuchawki douszne. Z tą płytą mam problem: ostatnio wydali serię zremasterowaną. Ale nie mogli jej wydać w normalnych, plastikowych pudełkach. Jest w kartonowych kopertach, ze zmienioną książeczką. Nie będę ich kupował. Kupię oryginalnie i pierwotnie wydane, chociażbym miał zapłacić za te płyty miliony i ściągać je z UK!


Nie mam już za wiele czasu na pisanie, więc tak zakończę ten post(pierwszy od dłuższego czasu).