sobota, 29 sierpnia 2015

Podcasty i IPA

Ostatnio zamiast słuchać muzyki, przerzuciłem się na słuchanie podcastów. Powody są różne. Głównie chodzi o to, że się starzeję i że coraz mniej mi odpowiada muzyka. Wole słuchać (pseudo) inteligentnej rozmowy Amerykanina i Australijczyka o wszystkim (podcast Hello Internet), albo z Brytyjczykiem o produktywności (podcast Cortex). Odkąd się wciągnąłem w słuchanie tych dwóch, zacząłem szukać kolejnych. I tak natrafiłem na podcast o piórach i notatnikach (czy już pisałem, że uwielbiam sklepy papiernicze?), Androidzie czy o przygotowaniu do maratonu (hmm...plan na przyszły rok?). Generalnie to zawsze jak słyszę jakiś ciekawszy fragment rozmowy, to mam ochotę samemu nagrać podcast. Problemy z tym są trzy. Jeden: nie miałbym z kim. Dwa: nie miałbym o czym(chociaż patrząc na H.I. to nie problem). Trzy: nie mam na czym (chociaż stać by mnie było na jakiś najtańszy z mikrofonów). Więc jedynym problemem jest brak towarzystwa...

A i piję sobie Black IPA id Pinty. Nazywa się "Hopus Pokus". Nie jest to tanie piwo, ale kupiłem je z jednego powodu: było mocno nachmielone. IBU 88. Taak. Piwna Rewolucja zamienia problem z alkoholem w hobby...


niedziela, 23 sierpnia 2015

Blog: Reaktywacja.

Który to już raz piszę, że tym razem to naprawdę? Że naprawdę chcę pisać bloga, że będę grzecznym blogerem i będę się regularnie wyżywał na nieczytanych przez nikogo elektronach?
A więc tak: postaram się pisać jeden post na tydzień. Co niedzielę będzie pojawiał się wpis.
Od samego początku ten blog miał być swego rodzaju "terapią" dla mnie. Ta reaktywacja ma właśnie taki sam cel. Chcę się nauczyć większej organizacji, samodyscypliny i poprawić swoje "pisarskie" zdolności. Postaram się ograniczyć narzekanie na samego siebie i wszystkie żenujące posty (jakie miały miejsce wcześniej i za które bardzo przepraszam). Zapraszam więc do czytania.

Ostatni post jest z kwietnia zeszłego roku.
Nawet nie wiem jak powinienem opisać co się działo w moim życiu w "międzyczasie" ("międzypościu"?).
A więc tak: praca o której pisałem ostatnio okazała się bardzo dobrą pracą. Udało mi się przejść na pełen etat, i mam już ponad rok doświadczenia w pracy. Umowę na czas nieokreślony i w ogóle miód i malina.
Rok temu również wyprowadziłem się od rodziców i zamieszkałem na odległym krańcu Krakowa.
Ostatnio nawet się ożeniłem; a tydzień temu wróciliśmy z podróży poślubnej (Budapeszt. Ach Węgry są wspaniałe, piękne i cudowne!!).
Jak łatwo można zauważyć...jeszcze się nie obroniłem. Wynika to głównie z mojego lenistwa, głupoty i w ogóle z mojego niedostosowania do czegoś takiego jak "studia". Do końca września mam nadzieję zamknąć ten, zbyt długi, rozdział mojego życia i zapomnieć o Uniwersytecie na dłuższy czas.

Chyba tyle wystarczy na sam początek reaktywacji? Prawda?