czwartek, 29 lipca 2010

Vanitas vanitatum, et omnia vanitas..

"Impreza" nie była aż tak zła jak zakładałem. Cieszę się że nie mam po niej nowych znajomych na fb czy nk (nie daj Boże na twitterze). To że piszę dopiero dzisiaj nie znaczy też że impreza była aż tak dobra. Znów ignorowałem ludzi i znów byłem ignorowany, więc nie jest źle. Oczywiście dowiedziałem się o ludziach których nie znam więcej niż oni sami wiedzą o sobie, ale nie przejmuje mnie to aż tak.

Rano pobiegłem tylko 7 km. W trakcie stwierdziłem że nie dam rady przebiec "ustawowych" dziesięciu.
Zresztą rano nie powinno się biegać na długie dystanse, tylko tak dla "kopa";p Tylko 3 km różnicy ale nie czuję się tak zmęczony jak ostatnio po przebiegnięciu 10 kilometrów.

Odesłałem spodnie i zamówiłem nowe kurierem. Do dzisiaj nie ma żadnej odpowiedzi ze strony sklepu. W ciągu trzech dni powinno dojść do Wrocławia(???). Dodam że list był priorytetowy i polecony!

Ostatnio czytam książkę o szybkim czytaniu, ale nie idzie mi to za szybko...próbuję też pisać szybko, ale chyba jeszcze nie wyprodukowali  odpowiedniej klawiatury do moich palców. Zbyt szybko męczą mi się nadgarstki od trzymania ich w odpowiedniej pozycji.

wtorek, 27 lipca 2010

Znów udawać człowieka przed ludźmi mi przychodzi...

Tak, tak...znów na imprezę idę. Znów nie będę nikogo znał. I znów nie będę się odzywał.
Mniej więcej tak to będzie wyglądało.

Na dodatek głowa mnie rozbolała:/

Czy ja nienawidzę ludzi?

Może troszkę...i to tylko tych zbyt radosnych i w dużych skupiskach.

A może to kwestia braku przyzwyczajenia?

Dziś przybrać taktykę "możesz oglądać moją osobowość jak jeansy na Tomexie"...coś w stylu
Cześć jestem P. Jak miło mi Cię poznać. Na pewno zapamiętam Twoje imię, kto wie kiedy może mi się je w życiu przydać. Świetny dowcip! Już dawno się tak nie śmiałem. HAHAHAHAHAHAHAHA...
No może lekka przesada. Raczej będę kontynuował taktykę "nikogo nie zaczepiaj to sam też nie będziesz zaczepiany"

Zawsze działa.

Oczywiście to zależy od tego JAK ma to działać.

Czy to ważne?

Głowa mnie boli.

Idę zrobić sobie herbatę...

Best Simpson Intro ever - Tik Tok :D

piątek, 23 lipca 2010

Kolorowo się tu zrobiło na blogu

Głównie za sprawą tego, że miałem humor na wrzucenie filmików i tego starego zdjęcia.
Znów mi humor nie dopisuje. Przez to siedzenie w domu czuję się coraz bardziej zdołowany. Muszę się gdzieś wyrwać! Chyba nawet pójdę sobie dziś pobiegać. A jutro...no cóż...się zobaczy.
Ostatnio zalało mi piwnicę i przez kilka następnych dni trwała jej ewakuacja. Podstawiono tylko jeden kontener, więc reszta śmieci wylądowała obok niego. Zapowiedziano że jeśli tylko pojawi się nowy kontener to SAMI mamy go zapełnić śmieciami obok, inaczej obciążą nas kosztami(nasza kochana spółdzielnia bierze pieniądze za nic. Tak kiepskich chodników i dróg to nawet na wsiach nie ma). Ale w nocy ludzie z sąsiednich bloków(należących do innej spółdzielni) wyrzucili na tą stertę swoje "odpady nietypowe". Więc żeby góra śmieci nie stała do końca świata(lub wysprzątania osiedla), łaskawie przysłali większy kontener wraz z panami do ładowania. Za dodatkową atrakcję można uznać odkażanie piwnic. Bo tak naprawdę to chyba nie woda nas wtedy zalała...

W polityce jak zwykle burdel. Pis bawi się w prywatną komisję śledczą ds. katastrofy. Szczegóły KATASTROFY KOMUNIKACYJNEJ mają badać ludzie przypadkowi, niedoświadczeni i niemający absolutnie nic wspólnego z transportem publicznym. Posłanka Kępa zachowuje się jak w przedszkolu i płacze "bo kolega na nią nakrzyczał". I co z tego? Może jeszcze za warkoczyki ciągnął?
Z Platformy aktywny jest tylko Palikot. Jak już pisałem, mam nadzieję że po zaprzysiężeniu "swojego" prezydenta, rząd weźmie się ostro do roboty.

Po wielu dniach wyczekiwania przyszły mi spodnie....i przeceniłem samego siebie. Spodnie są za duże, i nie wiem co zrobić. Może mama będzie w stanie sprowadzić je do mojej sylwetki, ale jeśli się nie da to będę próbował zamienić rozmiary. Może się uda i tata będzie jechał gdzieś do Wrocławia to bym się z nim zabrał. Jakoś mi się nie uśmiecha płacić za wysyłkę w dwie strony.

W te wakacje przeczytałem zdumiewająco mało książek. Muszę się wziąć za siebie w tym względzie. Kilka książek z tej listy nawet przeczytałem, ale dalej jest z czego wybierać:)
Chciałem kiedyś zamieścić na tym blogu listę książek z biblionetki, ale nie ma za bardzo takiej opcji.

wtorek, 20 lipca 2010

Zdjęcie sprzed...chyba dwóch lat. Nie wiem czemu to wrzucam, chyba tylko po to by się przekonać jak wyglądają zdjęcia na tym blogu;p enjoy.
Posted by Picasa

Animals Please Don't let me be Misunderstood.

Co się ze mną dzieje naprawdę nie istnieje...

Ostatnio częściej zmieniam wygląd bloga niż na nim piszę. Nie mogę trafić na szablon który by mi odpowiadał. Zrobić samemu? To by wymagało siedzenia na kompie cały boży dzień....a ja przecież jestem bezproduktywny w te wakacje;p
Spodnie dalej mi nie przyszły. Dziś mija dwa tygodnie od ich wysłania i nie będę miły pisząc maila...no dobra, jak zwykle będę zbyt uprzejmy. Ale tak tego nie przepuszczę! Zmienię kolor zamówienia na "woodland", ludzie na osiedlu się będą patrzyć jak na menela(ostatnio zauważyłem że ludzie w spodniach moro to głównie menele...) ale nic mnie oni nie obchodzą.

Bilety na wakacje kupione. Teraz tylko trzeba się doczekać sierpnia.

Egzystencjalne smęcenie zapełnia tego bloga. Nie do końca mi się to podoba, bo z tego nic nie wynika. Wolałbym pisać o konkretach, a nie smęcić.
Nie lubię filozofii, jest zbyt....nieścisła. Jedyny filozof który do mnie przemawia nie jest filozofem i jest to Terry Pratchett. Jego książki są tak przepełnione filozofią że człowiek bierze ją za humor lub sarkazm.
Filozofia, zawarta w książkach ze Świata Dysku, jest unikatowa. Chociaż wyznaje ją większość ludzi na Ziemi. Na pytanie o sens istnienia, odpowiada ona (a w każdym razie równie dobrze może tak odpowiedzieć): "pierogi ruskie". Większość ludzi nie zaprząta sobie głowy sensem istnienia wszechrzeczy. Ludzie i są dostatecznie strapieni innymi problemami tak, że te pozornie najważniejsze pytania są tylko zawracaniem głowy.
A Ci co mają za dużo wolnego czasu siedzą, piszą głupoty i użalają się nad rasą ludzką.

czwartek, 15 lipca 2010

Moje wpisy na blogu są żałosne

Każdy jeden! Przynajmniej z tych ostatnich. Nie mam o czym pisać, mój styl pisania również się nie poprawił od czasu gdy zacząłem pisać bloga. Nie otworzyłem się na ludzi, wręcz przeciwnie, czuję się coraz bardziej zamknięty w sobie. Jest mnóstwo rzeczy które chciałbym robić, ale brakuje mi czasu, pieniędzy, chęci, sposobności czy też znajomości. A skoro nic nie robię to nie mam co opisywać. Osiągnąłem szczyt bezproduktywności....i dalej idę w górę. Tylko się użalam nad sobą. A te upały mnie dobijają:/ chociaż równie dobrze są kolejną wymówką od roboty...
Google podobno szykuje serwis społecznościowy. Tylko na co mi on? Przecież ja nikogo nie znam i nie utrzymuję z nikim kontaktów. Sam nawet nie wiem dlaczego. Po prostu głupie mi się wydaje napisać do kogoś, kogo nie widziałem od ponad roku "cześć, co słychać?"...po pierwsze nie interesuje mnie "co słychać", a po drugie nie lubię zawracać ludziom głowy. Tylko bym przeszkadzał.
Ot i całe moje życie towarzyskie.

środa, 14 lipca 2010

upałupałupałupał....

I to ogromny upał!
Remont dawno się skończył, ja na pole nie wychodzę bo w domu chłodniej. Przyszedł mi zamówiony kapelusz, pas, ładownica, a nie przyszły spodnie. Już ponad tydzień na nie tak czekam i nic.
Ciepło jest i nie biegam:/ a mam straszną ochotę. Chociaż na spacer pójść. Ale to nie wchodzi w grę przy tym cieple, mojej tuszy i kolorze włosów. W ogóle od dzieciństwa miałem wpajaną do głowy prawdę:"masz czarne włosy to noś czapkę na słońcu". Stąd ten kapelusz na wyjazd.
I tak siedzę w domu zamiast zdobywać formę na wyjazd.
Idę do sklepu.

czwartek, 8 lipca 2010

wszystko co robię polega na nicnierobieniu

Tak. Siedzę w domu nic nie robiąc. Może poza okazjonalnymi wyskokami do garażu.
Niebo jest piękne i bezchmurne. Aż żal w domu siedzieć. Moje myśli błądzą od Pienin po Prokocim...lekko zahaczając o listonosza, bo czekam na przesyłkę. Związaną zresztą z Pieninami. Wczoraj przejrzałem tony aukcji na allegro ze sprzętem wojskowym i turystycznym. Jakbym planował obóz surwiwalowy a nie wyjazd do pensjonatu.
Właściwie to chętnie bym pojechał kiedyś na jakiś obóz wędrowny, biwak, namiot i.t.p. Nie wiem czy bym wytrwał, ale myślę że spodobałoby mi się samo łażenie po górach.
Już prawie 13 a listonosza dalej nie ma. I to ma być priorytet? Nie chodzi o godzinę, po prostu dziś powinna przesyłka dotrzeć, a nasz listonosz chodzi przed południem.
No nic. Czekam dalej. Już nie mogę wchłonąć w siebie więcej Doktora Who. To straszne, ale muszę zrobić sobie przerwę.

poniedziałek, 5 lipca 2010

remont lalalalalala....

Remont w mieszkaniu jest okazją do nerwów. Nie tylko sąsiadów budzonych o 6 rano odgłosem wynoszenia starego dywanu na śmietnik. Napięcia wewnątrzmieszkalne mogą zasilić spore miasto. Poranna pogoda odpowiadała mniej więcej mojemu nastrojowi. Zwłaszcza jak musiałem w deszczu i całkiem mokrej już kurtce biegać na śmietnik i z powrotem. Już mi przeszło. Stary komputer wrócił na swoje miejsce, więc bawię się w instalowanie ubuntu (najstarsze jakie znalazłem. Nowsze mogło by na staruszku nie zadziałać).
Generalnie nie jest źle. Popijam yerba mate, wsłuchuję się w wiertarkę po lewej i starego kompa po prawej(komp chyba głośniejszy). Przyszedł mi wreszcie "Słownik racjonalny" Hugona Steinhausa. Ten facet był prawdziwym geniuszem.

I już po wyborach. Oglądaliśmy "wieczór wyborczy" w trakcie przesuwania mebli, i to było ostatnie co zobaczyliśmy przed odłączeniem go od anteny.
Jestem jedyną osobą w domu, której odpowiada wynik. Nie powiem bym się bardzo z niego cieszył, Platforma mogła wysunąć lepszego kandydata, ale dobre i to.
Straszą prezydentem uległym wobec rządu. Według konstytucji prezydent powinien być popychadłem. Rządzić ma rząd, a prezydent ma nie przeszkadzać. PO może teraz wcielić w życie tzw. "trudne ustawy" bez obawy, że prezydent którąś zawetuje "dla zasady".
Ale żeby to zrobić trzeba być odważnym. Słuchałem kiedyś audycji radia Tok FM w której padło bardzo mądre zdanie, szło to m.w. tak:"od dawna wiadomo jakie ustawy są Polsce potrzebne, ale wiadomo też że tan, kto je wprowadzi nie wygra następnych wyborów".
Po jest w trudnej sytuacji. Jeśli nie zacznie reformować-straci wyborców takich jak ja. Jeśli zacznie reformować-straci wyborców którym zacznie się żyć gorzej. Niestety nie wszyscy rozumieją że nie można w kraju wprowadzić "dobrobytu" od tak. Na to by reformy "zadziałały" i przyniosły efekt i "plon obfity" potrzeba kilku kadencji.
No cóż. Pozostaje mi zamknąć się w domu, oglądać doktora who i czekać na zmiany, miejmy nadzieję że na lepsze.

sobota, 3 lipca 2010

Wakacje

Nie wiem jak tego dokonałem, ale zaliczyłem sesję w pierwszym terminie. Radość do mnie aż tak nie dociera. Po pierwsze dlatego że trochę późno to zrobiłem, po drugie dlatego że inne rzeczy martwią mnie bardziej niż sesja raduje.
Wyjazd wakacyjny planuję później. Pomiędzy jednym remontem a drugim. Pierwszy zacznie się już w poniedziałek, a to oznacza że teraz zamiast pisać bloga powinienem zabrać się do przygotowań do remontu. Rzeczy typu:"powsadzanie wszystkiego do pudeł" czy "no nie wiem...trzeba to gdzieś dać" nie zrobią się same. Na osiedlu jacyś ludzie (pewnie pijani, jest już 10:13) drą się na siebie. Uroki osiedli.
Dzisiaj rano zmusiłem się żeby wstać o 6:20 i poszedłem biegać zwykłą trasą (10 km). W trakcie sesji niewiele miałem okazji do biegania, więc z tej wyprawy wróciłem ledwie żywy. Trasę przebiegłem w czasie zbliżonym do zwyczajowego, ale w strefie(uderzeń serca na minutę) znajdowałem się jakiś kwadrans krócej. Muszę zwalić to na brak formy i ćwiczeń w ostatnich dniach.
Jako rozrywkę mam "Doktora Who". Serial jest genialny i ogromnie naciągany:D ale  to właśnie jest w nim najlepsze.
Wracam do sprzątania. Dziś czeka mnie jeszcze wycieczka samochodem po Tatę do pracy i wizyta w szpitalu.
Powinienem jakieś książki zacząć czytać. Mam sporo nieprzeczytanych na półce, muszę tylko wybrać.