poniedziałek, 31 października 2011

Halloween

Gdybym był amerykańskim dzieckiem to chodziłbym po ludziach i zajadał się cukierkami. Ale nie jestem, więc siedzę w domu i zajadam się cukierkami. Osobiście nie mam nic przeciwko Halloween, o ile nie jest ono na siłę nam wciskane. To święto nie pasuje do naszej kultury, a zwłaszcza do dnia po Halloween, który to dzień jest mniej...radosny. Raczej pełen zadumy. Ale gdyby Halloween było obecne w naszej kulturze "od początku" to pewnie by się "stoczyło" jak wiele innych tradycji. Chociażby takich jak kolędowanie (z mojej perspektywy dzisiaj kolędują jedynie dresiki, żeby zarobić na papierosy; mało kto im otwiera; wyjątki są na wsiach, gdzie kolędnicy zdarzają się dobrze przygotowani, albo gdzie kolęduje orkiestra strażacka) czy śmingus dyngus (oblanie dziewczyny wodą zastępowało "hej fajna laska z Ciebie". Dzisiaj w lany poniedziałek biegają bandy dresików oblewających wszystko co popadnie).


Zbliżają się targi książki. To już w tym tygodniu. Początkowo myślałem o pójściu na nie w sobotę, ale w sobotę będę pracował przy okleiniarce, a po 13 nie opłaca mi się tam jechać. Pojedziemy(Ja i N.) na targi w niedzielę. Ale jakieś pół godziny przed otwarciem, bo zapewne będzie tłok jak cholera.


Aaaaa...i mam nowe krzesło :) Moje plecy są szczęśliwe...ale nogi już nie. Teleskop krzesła rozsuwa się na bardzo małą wysokość, chyba nie do końca tak powinno być, dlatego też będę pisał do sprzedawcy z allegro co się dzieje.
A i okleiłem swojego laptopa. Wymierzyłem odrobinę za dużą naklejkę i trochę krzywo ją przyciąłem...ale (podobno) nie wygląda to jakoś szczególnie źle.


Od jakiegoś czasu staram się być odrobinę lepiej zorganizowany. Zacząłem od zapisywania wszelkich zajęć, spotkań i.t.p. w kalendarzu. Tylko, że to nie wystarczy. Nie potrafię zorganizować sobie czasu wolnego. Mój kalendarz na najbliższe dni jest pusty. Niby wiem, co powinienem robić, ale nie potrafię zaplanować, że od 12 do 14 będę się uczył tego a od 14 do 16 tamtego. Jakoś nie potrafię się przekonać, że potrafię przewidzieć czas, jaki poświęcę na śniadanie, analizę funkcjonalną i pastowanie butów. Tak wysoka forma zorganizowania do mnie nie pasuje. Jestem człowiekiem chaotyczny, ale nie chcę taki być. Naprawdę chciałbym być zorganizowany jak szwajcarski zegarek. Wydaje mi się, że moje życie byłoby wówczas o wiele prostsze, gdybym potrafił je sobie zaplanować z góry. Pędziłbym przez świat jak królik z "Alicji w krainie czarów". Nie wiem dlaczego, ale gdybym się wszędzie śpieszył, miałbym czas na wiele więcej...a raczej nie miałbym czasu na te wszystkie pierdoły którymi się zajmuję choć nie powinienem.


W polityce Zbysiu z Krakowa się buntuje, Jarek z warszawy(chyba. Tak naprawdę to nie wiem skąd on jest, ale go nie lubię więc mu się warszawa dostanie) się nie odzywa. Donald z Trójmiasta spokojnie robi co ma robić, Janusz z Lublina walczy z krzyżem, ustawą antynarkotykową, antyaborcyjną...właściwie to wybrał tematy najbardziej kontrowersyjne. Trudno nie oprzeć się wrażeniu , że facet po prostu chce na tym zyskać na popularności(kasę już ma, teraz mu potrzeba władzy). No i jest jeszcze Grzesio ze Szczecina...ale im to już się nikt nie przejmuje.
To nie jest blog polityczny, więc pozostawię to w ten sposób.


Co jeszcze ciekawego mogę napisać?...Polecam tegoroczny "Treehouse of Horror".


I bezpiecznej drogi na groby bliskich wszystkim życzę!

poniedziałek, 17 października 2011

Znów problemy...

I znów zdrowotne. Teraz jednak z plecami. Zaatakował mnie ból pleców tak potworny, że nie dałem rady w nocy spać. Obudziłem się chyba przed 4 rano i nie mogłem znaleźć pozycji, która by mnie nie uwierała. Postanowiłem nie iść na zajęcia (i tak miałem tylko wykłady dzisiaj) i wybrać się do lekarza. Nasza przychodnia nie cieszy się dobrą sławą, więc byłem przygotowany do walki (nafaszerowany środkami przeciwbólowymi). Ale Pani z rejestracji skierowała mnie do przyjmującego lekarza(spóźnił się do pracy tylko 20 minut), który stwierdził, że mam "odkręgosłupowy" ból pleców i zapisał mi dość sile leki przeciwbólowe. Dał mi nawet zwolnienie z zajęć do końca tygodnia.
Ale co spowodowało ten ból pleców? Nagłość tego bólu kazałaby mi wierzyć w to, że mnie "zawiało", ale od dłuższego czasu mam rozwalony fotel przed biurkiem i przez to siedzę potwornie krzywo... Ale mam już upatrzone nowe krzesło. Nawet miałem dzisiaj iść i sobie wpłacić pieniądze na konto, żeby zapłacić przelewem, ale jestem uziemiony (chociaż lekarz mi nie mówił, że mam leżeć lub pozostawać w domu).

Mam trochę czasu dla siebie w takim razie. Ale czy na pewno? Powinienem się zabrać za jakąś naukę, poczytać coś "bardziej naukowego"... Jestem ciekaw, ile z tych planów wejdzie w życie;p Jestem profesjonalnym leniem. Jak choruję, to wykorzystuję maksymalnie czas na odpoczynek. Ale z drugiej strony nie czuję się aż tak tragicznie, a uczucie zmęczenia nie jest spowodowane lekami przeciwbólowymi, ale tym, że obudziłem się dość wcześnie, a jak spałem to i tak ból mnie męczył. Teraz tak naprawdę to powinienem się przespać. Bo nie będę ryzykował picia kawy. Kawa jest zła!

poniedziałek, 10 października 2011

No i po wyborach

Osobiście cieszę się z wyniku wyborów...na razie. Dlaczego się cieszę? Bo Kaczyński nie będzie premierem. Bo PO nie będzie musiała sprzymierzać się z Palikotem ani z SLD. Bo SLD chyli się ku upadkowi. Dlaczego "...na razie"? Bo to "czas na odważne decyzje" dla Tuska. Dostał zielone światełko, żeby zrobić z nami co tylko chce. To oznacza reformy dość bolesne dla nas wszystkich, ale mające ściągnąć ciężar z naszych pleców za 10-20 lat. No może nie za 20, ale będzie to trwało sporo. I będzie ciężko, bo musi być ciężej, żeby było lepiej. Martwi mnie również wysoki wynik Palikota. Wprowadził on mnóstwo nieznanych osób do sejmu. Głosowali na niego ludzie, którzy mieli już dość znanych polityków. Wyszli z założenia, że im mniej znany polityk, tym mniej dotychczas ukradł. To chyba jest problem Polaków. Nieważne kto startuje w wyborach, jest złodziejem, komuchem, żydem, masonem...i dlatego jest tak mała frekwencja. Polak może wysławiać się o swoim sąsiedzie z sympatią i szacunkiem, nawet mówić mu:"Panie sąsiedzie, Pan to powinien do Sejmu startować i tym wszystkim złodziejom pokazać...", ale kiedy tylko sąsiad naprawdę wystartuje w wyborach to opinia zmieni się na "złodziej je***y, na ludzkiej krzywdzie się dorobił".
Gdy byłem mały, to najgorsze przekleństwo w moim wykonaniu to było "Ty złodzieju".
Ale wracając do Palikota...martwi mnie też jedno: motorem tej partii jest antyklerykalizm. Przeszkadza mi to jedynie w kwestii religii w szkole. Bo obecnie jest pewna kontrola państwa nad tym przedmiotem. Dwie godziny lekcyjne tygodniowo i ani minuty dłużej. Co się stanie, gdy religia wróci do salek katechetycznych? Zależy od księdza. Podejrzewam, że są tacy, co pójdą na rękę rodzicom i zorganizują te dwie godziny w dogodnym terminie. Ale podejrzewam, że znajdą się tacy, którzy katechezę będą zaczynać obowiązkową mszą w kościele w sobotę o 8 i prowadzić tą katechezę nie przez dwie, ale więcej godzin.
Mój brat miał niedawno bierzmowanie(byłem nawet świadkiem) i sposób, w jaki nasz proboszcz prowadził przygotowanie do tego sakramentu, jedynie zniechęcał młodych ludzi do kościoła. Mój brat się odgrażał, że więcej do kościoła nie pójdzie(poszedł...przynajmniej w tą niedzielę. I ksiądz wyglądał na zdziwionego faktem, że ktokolwiek z bierzmowanych przyszedł do kościoła).
Tak więc religia musi być w szkole. Bo inaczej...kościół, niestety, sam sobie zaszkodzi. I wynik Palikota jest efektem, niestety, coraz większej niechęci ludzi do hierarchii kościoła.

Rozpisałem się o kościele, chociaż nie miałem takiego zamiaru. Ale niech już zostanie.

Siedzę zakatarzony w domu. Nie mam kaszlu ani temperatury, ale głowa boli mnie w ten dziwny sposób, jak przy gorączce. No i cały czas jest mi zimno(siedzę w bluzie z kapturem i rękawiczkach rowerowych).
Pomimo jawnych oznak choroby byłem dziś na jedynym wykładzie. Dowiedziałem się, że moja grupa ćwiczeniowa będzie programowała w Javie(co mnie bardzo ucieszyło, zwłaszcza, że zacząłem sobie niedawno Javę odświeżać)...i właściwie to niewiele więcej się dowiedziałem. Mogłem zostać w domu i udawać, że choruję. Nowy semestr, nowe przedmioty, nowe wyzwania....co mi to przyniesie-nie wiem. Mam nadzieję, że więcej dobrego niż złego.