piątek, 22 listopada 2013

Dlaczego pisałem (i dalej piszę) bloga?

Bloga zacząłem pisać w celu "otwarcia się".

Kilka lat temu zacząłem dostrzegać to, o czym moja narzeczona (wówczas jeszcze dziewczyna) mówiła mi od dłuższego czasu: że muszę wyjść do ludzi. Że nie mogę się zamknąć w dwuosobowym świecie z Nią i mną samymi.
Mi jednak taki świat odpowiadał...i dalej odpowiada. Jednak myśląc realistycznie, kiedyś będę musiał znaleźć pracę, albo wystąpić o zasiłek. I do tego przyda się interakcja z ludźmi. Ja jej jednak nie...lubiłem? Nie..ja jej nie ogarniałem.
Bardzo nie lubię seriali typu "Z jak Zdrada" czy inny szajs, który leci w TV. Niestety zdarzyło mi się obejrzeć kilka(naście) odcinków tego typu produkcji(z nudy. Kiedy jeszcze nie miałem internetu, czy nawet komputera). Gdy byłem młodszy, myślałem, że to są bardzo przejaskrawione sytuacje, doprowadzone wręcz do komizmu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że prawdziwe i dorosłe życie NAPRAWDĘ składa się z tragikomicznych dramacików. Trzeba wiedzieć kto z kim trzyma, kogo z kim można obgadać, kto z kim kręci, że ten kocha ją, a ona innego, który z kolei zastanawia się pomiędzy nią a jeszcze inną....
Nie potrafię za tym nadążyć. Zawsze palnę coś głupiego i potem się obwiniam i mam poczucie, że inni mną gardzą za to faux pas.
No ale zdarzają się i prawdziwe tragedie i problemy, na które zawsze chcę zaradzić, ale nigdy nie mam jak. Przykład? Kiedyś spytałem koleżankę, czy czuje się nauczona na egzamin. Odpowiedziała, że nie, bo jej tata zmarł w ten weekend.
Może istnieje jakaś procedura reagowania na tego typu sytuacje, ale ja jej nie znam. To nie była jedyna taka sytuacja, więc po prostu przestałem się pytać ludzi co u nich "słychać" bo stwierdziłem, że to im po prostu przynosi pecha.
No i jeszcze to, że żyję na dość izolowanym osiedlu, na którym nie ma co robić, ani za bardzo z kim. Więc jeśli jestem zapraszany gdzieś, to nie idę, bo nie miałbym jak wrócić do domu...,

Wszystkie te czynniki, spowodowały we mnie opór przed spytaniem osoby z grupy o to, co było na zadanie(opór był pogłębiony tym, że nie mam pamięci do nazwisk, więc tym bardziej głupio było powiedzieć "ej TY"), czy chociażby zgłosić się do tablicy, kiedy nie "znałem" większości osób na sali.

Pisanie bloga miało być tym otwarciem, interakcją i opuszczeniem "strefy komfortu". I wiecie co? To nie działa!
"Piszę" bloga od dłuższego czasu, i w niczym mi to nie pomogło. Dlaczego? Bo nie ma w tym prawdziwej interakcji. Bo nie ma tutaj mojej fobii: drugiego człowieka. Tylko ja i moje myśli.
Owszem-czytam inne blogi, ale nigdy nie miałem odwagi, żeby skomentować jakiś wpis.

Mogę jednak powiedzieć, co podziałało. Udało mi się lekko uchylić strefę komfortu i wyjrzeć na zewnątrz za sprawą....szkoleń.
Otóż od maja dość często (może nawet zbyt często), biorę udział w szkoleniach organizowanych przez Biuro Karier. Zacząłem od szkoleń na temat radzenia sobie ze stresem, czy sztuki autoprezentacji. Treść szkoleń mi nie pomogła aż tak bardzo, ale sam fakt, że zmusiłem się do pójścia na takie spotkania i rozmawiania z zupełnie obcymi mi ludźmi niesamowicie mi pomógł.
O wiele łatwiej przychodzi mi rozmawianie z ludźmi których "znam", a także z którymi powinienem porozmawiać (jak ludzie na targach pracy. Dwie firmy już mnie chyba kojarzą^^", więc może coś z tego będzie).

A blog? No cóż. Na razie nie będę go uśmiercał. Dzisiaj piszę z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki, że od jakiegoś czasu jestem "zafascynowany" stronami i blogami o lifehackach, ale także i produktywności. Autorzy zawsze polecają pisanie bloga, i nawet dzielą się wskazówkami jak uzyskać wieeelu czytelników, czy też jak pisać według grafiku(hahahahaha...).
Drugi jest taki, że jestem przeziębiony, obudziłem się przed 3 rano i już nie mogłem zasnąć (jest 6:32). Skorzystałem więc z "wolnej chwilki" zabrałem się za pisanie.

Zaraz muszę iść się wymyć, ubrać i jadę na (kolejne) szkolenie.