sobota, 21 maja 2011

Juwenalia...

Niezapomniana zabawa, wspaniali ludzie, nieziemska atmosfera...jak to dobrze, że nigdy na nich nie byłem;p Nie mam zaufania do rzeczy, które reklamuje się w ten sposób. Na nocy muzeów też nie byłem. Co rok jest to samo. Chociaż może coś dodają co parę lat, więc może się przejdę w przyszłym roku?
Pierwszy raz w życiu zastanawiam się czy iść na koncert. Jest w piątek wieczorem i jest to "Tribute to" zespołu Pink Floyd. Mam chęć, ale pewnie nie pójdę;p


Pratchett wydał nową książkę. Kolejną o przygodach Akwili Dokuczliwej/Tiffany Obolałej. Dwie pierwsze książki o jej przygodach nie były przetłumaczone przez Piotra W. Cholewę (który tłumaczył wszystkie inne książki Pratchetta), tłumaczenie to nie było złe, jednak gdy nagle zmieniono tłumacza tej serii to główna bohaterka zmieniła imię, fikmikfigle stały się nacmacfeeglami i zaczęły mówić z gwarą śląsko-podhalańsko-kaszubską. W poprzednim tłumaczeniu po prostu miały swoje "zawołania". Wprowadzenie przez Cholewę gwary sprawiło, że tą książkę się bardzo ciężko czyta. Rozumiem gwarę, ale tę, która już istnieje. Nie stworzoną na szybko gwarę "unii na rzecz regionów". Przykro mi.
Książkę pewnie kupię(mimo tłumaczenia), ale nie mam zamiaru kupować poprzednich części przetłumaczonych na nowo przez Cholewę.


Chudnę dalej i zaczynam się zastanawiać gdzie poprzestać. Nie chodzi o to, że już popadłem w anoreksję, widać mi wszystkie żebra, czy mam kaloryferek na brzuchu. Po prostu "kalkulatory prawidłowej wagi" pokazują mi prawidłową wagę w okolicach 85 kg. Skoro już chudnę (dla zdrowia! nie dla wyglądu!) to lepiej, żebym schudł do wagi prawidłowej, a nie do lekkiej nadwagi(?). Obliczyłem, że przy chudnięciu jak teraz powinienem osiągnąć taką wagę pod koniec wakacji. Z drugiej strony wszyscy mi mówią, że jak schudnę do 90 kg to nic ze mnie nie zostanie. Przez te wszystkie lata byłem dla nich tylko bryłką tłuszczu?;p


Zaraz sesja, potem wakacje. Na wakacje do pracy...i może w góry? A może nad morze(zwłaszcza, że N. woli morze a w górach już byliśmy). Na razie to słowo na "S" jest o wiele bliżej mnie. i Bardzo mnie niepokoi. Ale po wczorajszym dniu jest we mnie odrobina nadziei, że jakoś to będzie. Niezbyt to pasuje do mojego pesymistycznego nastawienia do świata, ale pewna osóbka (N.) ma na mnie taki właśnie wpływ. Dziękuję(:))

sobota, 14 maja 2011

Piszę sobie z Ubuntu

Zainstalowałem najnowsze ubuntu "wewnątrz" Windowsa, tak, że mogę bootować vistę albo ubuntu, a na dodatek, mogę linuxa odinstalować z komputera klikając w windowsie na "dodaj/usuń programy".
Jakie plusy ma Ubuntu? Uruchamia się szybciej niż vista(na tym samym kompie!)...i to chyba tyle. Nie ma tu rozpraszających programów. Jest to, co potrzeba. Chrome, muzyka...i nic więcej. Nie próbowałem drukować, ale nie powinienem mieć z tym problemów.
Minusy: "Unity"-pasek po lewej stronie, który zastępuje przycisk "aplikacje"-nie można go w żaden sposób usunąć, edytować, przenieść na dół ekranu.
"Centrum oprogramowania ubuntu"-coś w stylu aplikacji, z której można zainstalować prawie wszystkie  aplikacje, ale nie wszystkie działają:o
Mam problem z dostosowaniem rozdzielczości aplikacji do rozdzielczości ekranu-dość denerwujące.
Ale, jak już wspomniałem, muzyka i chrome działają-jest ok.

Już po google I/O...uczestnicy dostali 10calowe tablety(za darmo) i dostęp do usługi Music Beta. Jest to muzyka w chmurze od google. Dostępne tylko na terenie USA i tylko dla uczestników konferencji. Myślę, że zamykanie tego projektu, już po jego ogłoszeniu, nie będzie dla nich zbyt dobre. Podobnie jak to było z google wave, ludzie stracą zainteresowanie oferowanymi możliwościami.

Socjalizowałem się niedawno z ludźmi z mojej grupy. Miała iść prawie cała grupa, a okazało się że poszło 7 osób. Ja, kolega i 5 dziewczyn. Oczywiście, na moją prośbę, żeby mi zdjęć nie robić, niemalże organizowały konkurs, która zrobi więcej zdjęć:/ Nie lubię być fotografowany. Nie chodzi o to, że boję się stracić duszę, ale o to, że nie jestem w najmniejszym stopniu fotogeniczny i wyglądam jak beczka piwa na każdym zdjęciu(zwłaszcza, że dzień wcześniej się obciąłem i włosy nie zdążyły odrosnąć i się trochę "dostosować" do nowej sytuacji). No ale cóż-robiłem za przewodnika. Musiałem być miły;p

Jeśli chodzi o odchudzanie, to zorientowałem się, że jednak nie chudnę wolniej niż na początku. Sporządziłem wykres utraty wagi i można go przybliżyć funkcją y=ax+b, gdzie a<0 i b-waga początkowa. Tylko zastanawiam się, czy to nie miało maleć wykładniczo, a nie liniowo...a im mniej ważę, tym ciężej mi jest zrzucić wagę...
No i jeszcze kwestia ubrań. Kiedyś kupiłem spodnie, bo miałem nadzieję, że schudnę do nich(nie miałem jeszcze tej diety w planach). Teraz te spodnie są na mnie za duże. I to mnie przeraża. Kiedyś będzie trzeba pójść na zakupy i kupić coś mniejszego...będzie mi wtedy potwornie żal pieniędzy wydanych na te duże ubrania(chociaż, może je sprzedam na namioty?), zwłaszcza na te wojskowe spodnie kupione tuż przed odchudzaniem się.
Ale jeszcze nawet trzecie tyle do zrzucenia. Trochę to demotywuje...ale mam wsparcie innych. I to jest chyba najważniejsze. Bo wcześniej tego wsparcia brakowało...

poniedziałek, 9 maja 2011

Nieoczekiwana przerwa w nauce

Siedzę w sali komputerowej. Przyszedł prowadzący zajęć i powiedział, że nie może ich dzisiaj prowadzić. więc czekam 2 godziny na wykład(którego normalnie nie mam, tylko go odrabiamy...).
Przez ostatni tydzień bolało mnie kolano(przeforsowane podczas ostatniego biegania). Wczoraj wszystko było już ok. Ale dzisiaj zaczęło mnie boleć drugie kolano. Co wcale nie jest śmieszne. Zwłaszcza, że jest to zupełnie inny rodzaj bólu.
Po tym dodatkowym wykładzie zamierzam znów wrócić do domu na nogach. Naprawdę polubiłem te swoje piesze wycieczki z przystanku. Nawet z bolącym kolanem.

Jestem fatalnym maszynopisarzem. Kiedyś próbowałem się uczyć szybkiego, bezwzrokowego pisania, ale jestem zbyt leniwy...i mam za duże dłonie do zwykłej klawiatury. Najlepsza dla mnie to by była klawiatura dwuczęściowa, albo taka z tych "wygiętych". Ale ja mam laptopa.

Zabili Bin(Ben) Ladena. Dla mnie wyglądało to raczej jak mafijna egzekucja(mówię tu o wersji podanej przez Biały Dom, a nie z innych źródeł) niż aresztowanie. Nawet Hitler mógł liczyć na sprawiedliwy proces po wojnie. Wiadomo, jak by się skończył...ale byłby bezstronny.
W sumie sytuacja po aresztowaniu terrorysty byłaby dość skomplikowana. Nasiliły by się ataki terrorystyczne, nie wiadomo by było, kto i gdzie ma Os(b)amę sądzić i.t.p.
Osama był dobrą wymówką dla USA do atakowania kolejnych krajów. Raczej im pomógł, niż zaszkodził. "Im"-czyli władzy, a nie narodowi. Naród amerykański, w imię bezpieczeństwa, pozwoli swojej władzy na wszystko. Stąd "Patriot Act", który narusza wolność amerykanów bardziej, niż więzienne kraty.
Amerykańskie społeczeństwo zawsze było zastraszane. Zawsze miało wrogów. Brytyjczyków, Hiszpanów, Meksykanów, Niemców, hitlerowców, komunistów a teraz terrorystów. Zastraszonym narodem łatwiej się rządzi.

Zainstalowałem sobie ChromeOs na maszynie wirtualnej. Nie różni się w żadnym stopniu od przeglądarki Chrome. Jeśli chcesz ChromeOS to zainstaluj sobie zwykłe chrome. Jestem rozczarowany tym faktem. Myślałem, że dodali troszkę bajerów do zwykłej przeglądarki, ale nie. to jest jedynie przeglądarka TAKA SAMA jak na inny system. Nie mówię, że to źle. Rozumiem, na jaki rynek ma być wypuszczony taki produkt i widzę geniusz jego twórców. Ale ktoś, kto ma zwykłego netbooka, będzie wolał zainstalować przeglądarkę i mieć oprócz niej np. Maple, Mathematicę, edytor tekstu offline, niż instalować system"który się szybko uruchamia". Jeszcze jedna wada ChromeOS: działa jedynie w trybie online. Więc jeśli chciałeś coś napisać, a akurat jesteś "w lesie" to tego nie zrobisz. A prosty edytor tekstu, pracujący we współpracy z Google Docs i w trybie offline, nie powinien zająć aż tyle miejsca, by nie można go było tam dać.

niedziela, 1 maja 2011

Święto mas robotniczych...

Święto Pracy. Beatyfikacja Papieża. Ślub w Londynie. Święto Konstytucji. Urodziny mojej Mamy. Sezon grillowy bez pogody grillowej. I zbliżająca się Se***(brzydkie słowa na "S").
Z oczywistych powodów najbardziej mnie zajmuje to ostatnie. Jestem czarnowidzem z przyzwyczajenia, owszem. Ale nie widzę absolutnie żadnej możliwości zaliczenia tej sesji w pierwszym terminie. Oczywiście, będę się starał to zrobić. Ale Analiza mnie przytłacza.

Święta i po świętach. Paradoksalnie miałem ochotę śpiewać ostatnio "Oj maluśki, maluśki...". Trochę się mojej podświadomości święta pomieszały, ale prawdę mówiąc, wolałbym być teraz przed sesją zimową niż letnią.
Dali nam do wypełnienia ankiety, w których kazali nam wstępnie zadeklarować przedmioty na trzeci rok. I jakby to powiedzieć...dali tylko ich nazwy. Informacji o tych przedmiotach szukaliśmy po różnych stronach, żeby tylko nie wybierać w ciemno. Zadeklarowałem "analizę funkcjonalną"-przedmiot bardzo teoretyczny(jestem na "ścieżce matematyki stosowanej") ale, podobno, warto jest go mieć. Jest ważny i pomocny; "jakościową teorię równań różniczkowych"-typowe zastosowania matematyki. W sam raz do mojej specjalizacji; oraz "metody optymalizacji"-przedmiot, podobno, nudny, ale też czysto stosowany. Zaznaczyłem go w nawiasie, bo miałem do wyboru jedynie dwa przedmioty...

Ostatnio mam tak mało czasu...a przecież nic nie robię. Tylko się opierniczam. Nawet biegać przestałem, z powodu kaszlu(chyba się w końcu do lekarza wybiorę), i zimna (na polu jakieś 13 stopni).
Moje odchudzanie się zatrzymało na poziomie -10 kg. Co chyba jest niezłym wynikiem(?).

"Pooolska, mieszkam w Pooolsce..." i czasami mnie denerwuje, że konkursy organizowane przez Google(wygraj nexus one, wygraj cr-48) są skierowane jedynie do mieszkańców U.S.A. A mam ochotę na ten nowy laptop/netbook googla. Zwłaszcza bym sobie system przetestował chętnie. Chyba zainstaluję sobie Chrome OS na maszynie wirtualnej.