wtorek, 30 listopada 2010

Tak sobie piszę

Czekam na angielski. Zaraz pewnie zacznę obić zadanie, potem pouczę się z analizy, ale na razie piszę swój "słitaśny internetowy pamiętniczek".
Tak przy okazji angielskiego: kiedyś wpadłem na pomysł pisania bloga po angielsku. Pomysł umarł wraz z pierwszym wpisem, ale teraz myślę że warto by go odświeżyć. Dla czystej zabawy.

Zdjęcie znalazłem na forum android.com.pl
Co do telefonu-mam pewne wątpliwości po zobaczeniu tego:
Jest to porównanie wyświetlaczy wildfire i LG swift.
Nie wiem teraz czy czekać na nowego LG, działającego pod androidem 2.2, czy przymierzać się do wildfire(na które i tak bym musiał poczekać).
Tak więc dylemat mam straszny.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Zima, zima, zima

I to baaaardzo zła. Jak tylko wyszedłem z domu żałowałem że w wakacje nie kupiłem sobie opinaczy na allegro(armii szwajcarskiej, bardzo tanie i porządnie wyglądające). Na uczelnię jechałem zdecydowanie za długo:/ Zmarzłem i nawdychałem się spalin.
Od wyjazdu(6:20) do przyjazdu na kampus(ok 8:00) widziałem na drogach tylko jeden pług śnieżny.
Drogi nie były odśnieżone tylko rozjeżdżone. W tak dużym mieście jak Kraków to nie powinno mieć miejsca.
Budynek Instytutu Matematyki też nie sprawuje się najlepiej. Latem siada klimatyzacja, a dzisiaj siadło ogrzewanie, ale tylko na 3 piętrze.

Doszedł nam pas do masażu, zobaczymy jak to będzie działało;p

Na zajęciach prof. J. przyznał się że "zapis może być dla państwa mylący"(jest. Dla mnie. Od października. Nienawidzę fizyków za ich "de po deiks"), dr M. znów się mylił, dr J. przedłużył ćwiczenia i zabijałem go powoli wzrokiem.

Ostatni post był bardzo egoistyczny, więc zapewniam moich szanownych czytelników, że wygranej w totka nie przeznaczył bym tylko na siebie. Po prostu chciałem się trochę ponieść fantazji i wyobrazić rzeczy, których nie będę miał.

Sporo jeszcze do zrobienia, a jutro na rano. Kończę.

niedziela, 28 listopada 2010

Spadł śnieg.

Tak. Śniegu trochę nasypało. A od godziny 20 ma zacząć padać...do ok 14 w poniedziałek. Jeśli wierzyć prognozie będzie sypało baaaardzo. Znając mojego pecha-na zajęcia jeszcze dojadę, ale z zajęć już nie. Utknę gdzieś w ogromnej zaspie śniegu na środku Krakowa w zamarzniętym tramwaju bez ogrzewania(to jest włączane po 24 grudnia, o ile temperatura spanie poniżej zera absolutnego).
To nie tak że nie lubię śniegu. Ja kocham śnieg. Jak każda - urodzona w grudniu osoba. Ja po prostu wiem, że kierowcy MPK widząc "opad  atmosferyczny", bez względu na to czy jest to deszcz, śnieg, żaby czy meteoryty, zwalniają swoje pojazdy do 10km/h i wyłączają ogrzewanie. Komunikacja zbiorowa jest okropna(chociaż ta krakowska jest podobno na 9 miejscu w europie), ale podejrzewam że samochodem nie przejechałbym szybciej. Chociaż byłoby to doświadczenie o wiele przyjemniejsze niż jazda autobusem:ogrzewanie, brak tłoku, radio(Kraków, Tok albo trójka) gra uspokajająco, kubek z kawą(której nie pijam) w uchwycie...i niech korek na cały Kraków, niech żabami rzuca, ja jadę koło przystanku i śmieję się z marznących ludzi.
Oczywiście jest jeden mały problem. Swój samochód będę miał jak na niego zarobię, albo jak wygram w totka. Czyli muszę czekać na te wymarzone zarobki zawodowego matematyka, bo mój pech nie pozwala mi nawet na wygranie parafialnej loterii dobroczynnej.
Co bym kupił gdybym wygrał? Mieszkanie. Na Zakrzówku. Nie jakieś specjalnie duże i drogie(wszystkie są drogie). Urządził bym je sobie skromnie, łóżko(duuuuuuuuuże), biurko(na nim najszybszy komputer->tu bym się rozpieścił), szafa na to kilka ubrań które mam....no i duuuuże regały na książki. Samochód? Też nie jakiś drogi, byleby miał klimę i uchwyt na kubek.
To takie moje materialistyczne marzenia.

sobota, 27 listopada 2010

Dawno mnie tu nie było.

Planowałem kiedyś napisać post z okazji rocznicy istnienia tego bloga. Z powodu lenistwa i pewnego poczucia beznadziejności tego nie zrobiłem.
Co udało mi się osiągnąć od czasu pisania tego bloga? W gruncie rzeczy to nic. Nie otwarłem się bardziej na ludzi, nie zdobyłem tłumu fanów mojego bloga...
W nauce idzie mi zadziwiająco nieźle. Obawiam się że to może być jakiś podstęp losu i przeznaczenia (te dwa małe skurczybyki zawsze coś przeciwko mnie knują). Nie potrafię być optymistą, jestem naiwny, ale nie aż tak!
Wczoraj się dowiedziałem, że u mnie na kampusie odbywać się będą mistrzostwa polski w go. Gdybym dowiedział się trochę wcześniej, to może wziąłbym udział w imprezie towarzyszącej(tj. turnieju go dla amatorów), ale zapisy było do 9:30, więc jestem przynajmniej godzinę spóźniony. Ale muszę porozmawiać z facetem, który prawdopodobnie organizuje u nas grę w go, o tym czy rzeczywiście ta gra ma u nas miejsce.

Muszę zmienić telefon. Ten zaczyna się psuć, tracić zasięg w nieodpowiednich miejscach....a ma dopiero trzy lata. Zapatruję się na HTC Wildfire. Ale za tą cenę chciałbym mieć ekran z lepszą rozdzielczością(normalnie bym na to aż tak nie psioczył, ale to naprawdę kupa kasy). Tak naprawdę to interesują mnie telefony z androidem, a ten model HTC wydaje się najtańszy.

Ostatnio "zawiesiłem" bieganie. Jest zimo i ciemno. Dobrym pomysłem wydaje się być nordic walking w sobotę/niedzielę. Kijki na allegro są już od 5zł (:o) i jeszcze mama obiecała mi że by ze mną chodziła. Inwestycja ciekawa, 10zł to nie majątek....ale jestem ciekaw jak by wyglądała jakość tych kijków(normalnie w sklepie kosztują minimalnie 50zł), i czy rzeczywiście bym starał się z nimi chodzić i z nich korzystać.

Pogoda pod psem. Przez chmury, nawet teraz, przedostaje się minimum światła. Jest zimno i okropnie. A w poniedziałek pewnie będzie jeszcze gorzej:/ Staram się sobie zorganizować czas. Wiem co mam robić, ale mnie to nie przekonuje do robienia tego. Już kilka razy w swoim życiu próbowałem rozpisywać dni co do godziny i mi się to udawała...ale się do tego zbytnio nie przywiązywałem...ale zawsze, gdy chcę wprowadzić jakąś zmianę w swoim życiu wracam do tego pomysłu. Mam posprzątać i się pouczyć.
Więc do roboty!