niedziela, 28 listopada 2010

Spadł śnieg.

Tak. Śniegu trochę nasypało. A od godziny 20 ma zacząć padać...do ok 14 w poniedziałek. Jeśli wierzyć prognozie będzie sypało baaaardzo. Znając mojego pecha-na zajęcia jeszcze dojadę, ale z zajęć już nie. Utknę gdzieś w ogromnej zaspie śniegu na środku Krakowa w zamarzniętym tramwaju bez ogrzewania(to jest włączane po 24 grudnia, o ile temperatura spanie poniżej zera absolutnego).
To nie tak że nie lubię śniegu. Ja kocham śnieg. Jak każda - urodzona w grudniu osoba. Ja po prostu wiem, że kierowcy MPK widząc "opad  atmosferyczny", bez względu na to czy jest to deszcz, śnieg, żaby czy meteoryty, zwalniają swoje pojazdy do 10km/h i wyłączają ogrzewanie. Komunikacja zbiorowa jest okropna(chociaż ta krakowska jest podobno na 9 miejscu w europie), ale podejrzewam że samochodem nie przejechałbym szybciej. Chociaż byłoby to doświadczenie o wiele przyjemniejsze niż jazda autobusem:ogrzewanie, brak tłoku, radio(Kraków, Tok albo trójka) gra uspokajająco, kubek z kawą(której nie pijam) w uchwycie...i niech korek na cały Kraków, niech żabami rzuca, ja jadę koło przystanku i śmieję się z marznących ludzi.
Oczywiście jest jeden mały problem. Swój samochód będę miał jak na niego zarobię, albo jak wygram w totka. Czyli muszę czekać na te wymarzone zarobki zawodowego matematyka, bo mój pech nie pozwala mi nawet na wygranie parafialnej loterii dobroczynnej.
Co bym kupił gdybym wygrał? Mieszkanie. Na Zakrzówku. Nie jakieś specjalnie duże i drogie(wszystkie są drogie). Urządził bym je sobie skromnie, łóżko(duuuuuuuuuże), biurko(na nim najszybszy komputer->tu bym się rozpieścił), szafa na to kilka ubrań które mam....no i duuuuże regały na książki. Samochód? Też nie jakiś drogi, byleby miał klimę i uchwyt na kubek.
To takie moje materialistyczne marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz