poniedziałek, 29 listopada 2010

Zima, zima, zima

I to baaaardzo zła. Jak tylko wyszedłem z domu żałowałem że w wakacje nie kupiłem sobie opinaczy na allegro(armii szwajcarskiej, bardzo tanie i porządnie wyglądające). Na uczelnię jechałem zdecydowanie za długo:/ Zmarzłem i nawdychałem się spalin.
Od wyjazdu(6:20) do przyjazdu na kampus(ok 8:00) widziałem na drogach tylko jeden pług śnieżny.
Drogi nie były odśnieżone tylko rozjeżdżone. W tak dużym mieście jak Kraków to nie powinno mieć miejsca.
Budynek Instytutu Matematyki też nie sprawuje się najlepiej. Latem siada klimatyzacja, a dzisiaj siadło ogrzewanie, ale tylko na 3 piętrze.

Doszedł nam pas do masażu, zobaczymy jak to będzie działało;p

Na zajęciach prof. J. przyznał się że "zapis może być dla państwa mylący"(jest. Dla mnie. Od października. Nienawidzę fizyków za ich "de po deiks"), dr M. znów się mylił, dr J. przedłużył ćwiczenia i zabijałem go powoli wzrokiem.

Ostatni post był bardzo egoistyczny, więc zapewniam moich szanownych czytelników, że wygranej w totka nie przeznaczył bym tylko na siebie. Po prostu chciałem się trochę ponieść fantazji i wyobrazić rzeczy, których nie będę miał.

Sporo jeszcze do zrobienia, a jutro na rano. Kończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz