czwartek, 19 listopada 2009

chorowania ciąg dalszy...

Ale tym razem już w pełni legalnie, z papierkiem od pani doktor i przepisanym syropem. Okazało się że nie dzieje mi się nic groźniejszego niż zwykłe przeziębienie. Dostałem standardowe pytanie czy miałem kontakt z kimś z zagranicy("Nie, raczej z domu nie wychodziłem, co najwyżej gdzieś na uczelni, ale też wątpię") i się dowiedziałem że niektórzy się wręcz chwalą tym że są w "grupie o wysokim ryzyku" zarażenia świńską grypą.
Pani doktor, wbrew obawom i stereotypom, nie była wredna czy niemiła. Bardzo szybko i fachowo załatwiła sprawę, tak że już koło 9 miałem z głowy przychodnię. Postanowiłem od razu pójść do apteki, która znajdowała się kawałek dalej we wnętrzu osiedla. Jakież było moje wzruszenie gdy mijałem pewien kiosk, który stoi tam od czasów gdy chodziłem do zerówki. Już nie sprzedają tam zabawek tylko jest tam "szmateks", ale i tak łezka w oku się zakręciła. Tak samo jak kiedy koło apteki zobaczyłem kiosk w którym kupiłem swoje pierwsze tamagotchi....to chyba jeszcze w przedszkolu było. Przedszkole było kilka kroków od apteki, ale stwierdziłem że to za dużo wspomnień i wzruszeń jak na jeden dzień.
Chciałem teraz rozwinąć motyw przedszkola(przyjaciółka A.B z którą nie widziałem się od kilkunastu lat, a która studiuje "kosmetologię"-dowiedziałem się tego dzięki nk^^"; o Pani Basi Wołaczce; o koledze M.-nazwiska nie pamiętam-po którym mój brat odziedziczył imię; o przebraniu karateki i smerfa...) ale stwierdziłem że i tak niewiele pamiętam.
Na Jaiku poprosiłem jakiegoś faceta o zaproszenie do google wave, napisał że wysłał, ale dalej nic mi nie doszło:/
Odpaliłem stary komputer i zrzucam na niego co ważniejsze fragmenty laptopa. Ostatnio bardzo powoli chodzi. Czeka go ponowny format, ale to jutro. Na razie czekam na odpowiedź z neostrady. Mieliśmy dostać  antywirusa, bardzo by mi się przydał po formacie. jeśli dzisiaj do popołudnia nie odpiszą mi na maila to będę do nich dzwonił.
A i jeszcze jedno. Na moim osiedlu niewiele się dzieje(w szczególności dobrego), jakiś rok temu wyremontowali nam klatki(po raz pierwszy od ponad 40 lat...mój tata przynajmniej mówi że nie pamięta czy były remontowane), tydzień temu skończyli wylewać asfalt na przystanku(gdzie wcześniej w betonie, którym był przystanek wylany, dumnie widniała data 1976), a dzisiaj "remontują" krawężniki. Niestety nie poważyli się na wymianę całości infrastruktury chodnikowej (mającej ponad 20 lat, nie pamiętam żeby kiedykolwiek ją remontowali). Jedynie co robią panowie budowlańcy to zalanie betonem dziur w krawężnikach. A ja sobie kostkę brukową wymarzyłem... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz