poniedziałek, 3 maja 2010

Piję wędzoną herbatę z kubka w koty

Pogoda się mocno popsuła na długi weekend. Ale i tak pójdę pobiegać jak tylko skończę tego posta.
Tak właściwie to nie mam za bardzo o czym pisać. Włączyłem sobie bbc4, mówią coś o KFC i różnicą pomiędzy tym co jest na reklamie, a tym co się dostaje.
Odwiedziła nas Ciocia, przywożąc najmłodszą kuzynkę-płatniczkę mojej emerytury. Myślę bardzo egoistycznie o cudzym szczęściu(straszny jestem).
Po święcie "pracy" myślę o zostaniu drwalem. Ale na serio o pierwszym maja. Nie chodzi o to co w ten dzień ja robiłem(wolę zachować choć trochę sekretów przed internetem), ale o sens tego święta.
Kiedyś robotnicy musieli zamanifestować to, że są częścią społeczeństwa. Potem komuniści zawłaszczyli je sobie...i właściwie już nie wiadomo o co w nim chodzi. Czy fryzjer jest robotnikiem? Czy rzeźnik świętuje pierwszego maja? Święto to w dzisiejszych czasach jest co najmniej dziwne. Owszem-są ludzie, o których myślimy jako o typowych robotnikach. Hutnicy, stoczniowcy. Normalnie się o nich nie myśli na co dzień, a pierwszego maja raczej wspomina się czerwonych przywódców narodu. Rząd powinien myśleć o nich nie tylko od święta. Natomiast nie powinno się ich stawiać ponad inne zawody.
Pierwszego maja partie komunistyczne(sld, lewica, i inne) upominają się o 'polskiego chłopa i robotnika". Jak ten bogaty raper reprezentujący biedę(nie wiem o co chodzi, ale demoty są tego pełne). Ludzie, którzy w życiu nie mieli młota w dłoni, walczą o dobro robotnicze. Oczywiście prawa socjalne są ważne, ale całe państwo nie powinno się na nich opierać.
Dość narzekania. Idę biegać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz