niedziela, 26 maja 2013

Diuna

Ten wpis powstał już jakiś czas temu, ale dopiero teraz mam czas i głowę do to tego, by go dokończyć.

Wyobraźcie sobie wszechświat rządzony przez maszyny. I bunt ludzi przeciwko nim. Ten bunt nosi nazwę Dżihad Butleriańskiej. Następnie przenieśmy się 10 tysiącleci do przodu.

       Mamy Imperium, rządzone przez potomków generała z czasów dżihad. W Imperium panuje system feudalny, a lenna to całe planety.
      Jest Landsrad, który jest pewną formą parlamentu. Spotykają się w nim rody niskie(takie, które mają stałe lenno w postaci jakiejś planety), i rody wysokie(ich lenno to kilka planet, którymi się "wymieniają" na polecenie Imperatora).
       I jest KHOAM. Kompania handlowa odpowiadająca za handel międzyplanetarny.
       Jest Gildia Międzyplanetarna:rodzaj przewoźnika monopolisty. Coś jak MPK w Krakowie kilka lat temu. Tyle, że podróżujemy w bezpieczeństwie, ciszy i spokoju wiedząc, że pojazdem kieruje jakiś mutant; natomiast w krakowskich autobusach jest ciężko o ciszę i spokój.
       Są też Bene Gesserit-wiedźmy, zakon żeński uwikłany w kuluarową politykę jak to tylko jest możliwe. Nie tworzą  one zakonu w rozumieniu religijnym. To raczej one tworzyły różne religie na tysiącach planet, zależnie od swoich potrzeb.
       Jedyną uniwersalną religią jest Dżihad Butleriańska-całkowity zakaz budowy maszyn, których działanie przypomina pracę ludzkiego mózgu. Czyli całkowity zakaz budowy komputerów, procesorów i.t.p.

I jest PRZYPRAWA.

Zwana również "melanżem" (słowo to z francuskiego oznacza po prostu "mieszanka przypraw"). Przyprawa to niezwykle skomplikowana substancja, niemożliwa do sztucznego zsyntetyzowania (Spojler alert: do czasu...). Silnie uzależnia. Jest narkotykiem.

I przedłuża życie.

Melanż występuje jedynie na planecie Arrakis, zwanej Diuną. Jest wytwarzany przez czerwia pustyni. Taki robak długi na 60m. Czerw przychodzi zawsze, gdy wyczuje nienaturalne drgania powierzchni piasku. Czyli przy zbieraniu przyprawy przy pomocy "kombajnu". Czyni to zbieranie przyprawy jeszcze bardziej niebezpiecznym i i jeszcze bardziej kosztownym.

No więc o co chodzi? Nie wiem. Nie lubię, kiedy postacie w książce giną, ale tutaj żal mi było tylko jednej osoby. JEDNEJ!! Cała reszta jest zła do szpiku kości. Dwulicowość, trójlicowość....to mało żeby określić większość bohaterów. A mimo to książka (a nawet cała seria) wciąga...

Zaczyna się od intrygi dworskiej, zakulisowych działań i mnóstwa polityki. Potem jest bitwa, potem przez wiele lat cisza i znów bitwa i deszcz. Takie streszczenie dla tych, co nie chcą za dużo spojlerów.
Potem robi się ciekawiej...albo i nie. W późniejszych częściach, rozmyślania polityczne zostały zastąpione przez rozmyślania filozoficzne. Dość ciężkie ( i niepotrzebne, skoro odpowiedź jest dobrze znana i brzmi 42). Kolejne książki są oddzielone przez kilkanaście lat, lub kilkanaście stuleci.

Diuna nie jest dla każdego. Nie każdy doceni jej rozmach. Przesłanie? Nie ufaj nikomu, nawet własnej matce/babce/bratu a w szczególności siostrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz