piątek, 23 września 2011

Na tapczanie siedzi leń...

...nie robi nic i pisać posta mu się nie chce. No więc tak: jakoś udało mi się zdać wszystkie egzaminy, oddać indeks i ułożyć plan zajęć. Także studiami się nie muszę przejmować aż do października(mój mózg mi mówi, że październik to za parę miesięcy dopiero jest). Chociaż wypadałoby sobie odświeżyć wiadomości z równań różniczkowych, bo zabrałem się za "kontynuację" tego działu matematyki.

Problem z tym blogiem polega na tym, że już nie wiem za bardzo o czym mogę jeszcze napisać. Jako matematyk(prawie) jestem osobą wyrażającą się dość zwięźle i lakonicznie(i często z błędami). Tak właściwie, to najprościej by mi się mówiło do ludzi kodem C++(o ile jeszcze pamiętam ten język). Byłoby zwięźle i lakonicznie, tylko trochę trudno o kompilator takiego języka.

Aaaa...wróciłem do odchudzania się. Waga pokazała mi liczbę z kosmosu(później odkryłem, że bateryjka się powoli wyczerpywała. Według niej schudłem od wczoraj 5 kg...), więc postanowiłem powrócić do mojej diety i troszkę więcej się ruszać. Jak na razie ruch realizuje się w formie 6km spaceru nordic-walking(polish-kijking)...głównie do sklepu po produkty do dań "dietetycznych". I to właśnie ja te dania przygotowuję. Podobno dobre mi wychodzą. Z tego powodu zastanawiałem się ostatnio, czy się aby z powołaniem nie pomyliłem. No bo gdybym poszedł do gastronomika a potem starał się o prace w coraz to lepszych knajpkach, to mógłbym zajść wysoko(o ile osoby, które testują moje potrawy nie kłamały co do ich jakości i smaku) i nie przejmowałbym się egzaminami na uczelni. Z drugiej strony...większa konkurencja panuje w gastronomii a płace są niższe. Trzeba więc cierpieć. Jak będę duży i będę miał własny dom/mieszkanie to będę miał super-wypasioną i wyposażoną kuchnię. Lodówka będzie miała własne konto na Twitterze, toster na Facebooku a mikrofalówka będzie dorabiała jako programista Googla. I znając życie, nie będę miał czasu, żeby gotować, bo będę pracował na spłatę tego kredytu hipotecznego...

A skoro już jestem w takich klimatach, to zbliżają się wybory. Nie za bardzo wiem na kogo głosować. Niestety problem nie polega na tym, że jest tylu wspaniałych kandydatów, że czuję się jak w magazynie Lego i mam wybrać jeden zestaw. Mój problem polega na tym, że muszę wybrać mniejsze zło. Ale muszę też zastanowić się które mniejsze zło wybrać, bo jeśli wybiorę złe mniejsze zło, to większe zło może te wybory wygrać....i myślę, że sporo ludzi ma taki problem jak ja.

Znów zmienię temat(podobno wielowątkowośc moich postów jest denerwująca. Prawda?). Ostatnio z bratem udało nam się postawić serwer minecraft'a. Chwilę pograliśmy i się tym pobawiliśmy. Zabawa się skończyła, gdy odkryliśmy, że można cheatować...później było już tylko gorzej(program do zmiany otoczenia w minecrafcie, gdy nie chciało nam się budować pod wodą i co chwilę tonąć). Prawdziwy Minecraft, to siedzenie w kopalni i wydobywanie każdego minerału, każdego kamienia, wypalanie każdego bloku szkła...jak się korzysta z cheatów, to już nie jest to samo...

No i jeszcze jeden temat:byłem w krakowskim ZOO. Po raz trzeci w życiu i po raz pierwszy od jakichś 15 lat. Nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia. Najgorszy był widok zestresowanych zwierząt, chodzących w kółko po malutkich wybiegach. Takie coś jednak dobija człowieka. Nie wspominając już o mini ZOO, które przypominało mi obóz jeniecki(kury-Niemcy, świnki wietnamskie-Włosi, króliki-Anglicy, świnki morskie-sam nie wiem...). Gdyby nie towarzystwo w tym ZOO, to wyszedłbym z niego przygnębiony.

No kończę. Już i tak sporo napisałem.

5 komentarzy:

  1. Witam, rozpoczynam niedługo studia na kierunku geodezja i kartografia. Będę miał przedmiot o nazwie ,,matematyka wyższa". Może mi Pan powiedzieć, czego mogę się na początku studiów? Jakichś, hmmm, no nie wiem, tematów? Bo czarno to widzę...
    A, ogólnie to fajny ten post. ,,Polish- kijking"- to jest dobre. Ja nie rozumiem, dlaczego ludzie tak się na to rzucają (bo modne, bo pomaga?) Ja np od tygodnia urządzam sobie marsze, na początek 8km, potem 11, 17, a jutro ok. 20,5km bez jakichś tam kijków. Owszem, pomagają w chodzeniu, ale dla mnie osobiście im trudniej tym ciekawiej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm..."Pan"...poczułem się jakieś 20 lat starszy;p

    Jak się domyślam studiujesz na jakiejś uczelni technicznej? Jeśli macie coś takiego jak USOS, to powinna tam być rozpiska zagadnień przerabianych na tym przedmiocie. Mogę tylko przypuszczać, że zaczniecie od teorii mnogośći(działania na zbiorach), logiki, może dadzą Wam trochę algebry(ale nie takiej, jak w liceum. Chodzi tu o struktury algebraiczne, takie jak grupy, pierścienie, ciała i przestrzenie wektorowe...i może trochę macierzy), no i oczywiście analizę(ciężko stwierdzić co Wam każą z tego działu robić. Albo zaczniecie od ciągów albo od razu badanie zmienności funkcji, pochodne i CAŁKI). Naprawdę dużo materiału można podłączyć pod nazwę "matematyki wyższej".

    A co do kijków:nie pomagają w chodzeniu. Po prostu zmuszają do poruszania tymi mięśniami, którymi normalnie się nie rusza w trakcie marszu;p Kijki są dla mnie zastępstwem za rower, kiedy się chmurzy to wolę nie ryzykować jazdę z okularami w deszczu;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za wskazówki. Dokładnie rzecz biorąc będę studiował na Uniwersytecie Przyrodniczym (tak to się ładnie nazywa).
    Kijki- ja tam i tak nie rozumiem, czemu ludzie potrafią wydać na nie 70 zł czy więcej. Nie lepiej urwać gałąź albo poszukać jakiegoś tam badyla :). A potem się chwalą w telewizji, bo ,,udało nam się zrobić z mężem 10 km", ha,ha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również nie rozumiem takich ludzi. Kupiłem najtańsze kijki jaki znalazłem na allegro:D Życzę powodzenia w studiowaniu matematyki(i nie tylko).

    OdpowiedzUsuń
  5. Z głosowaniem problem ma chyba większość ludzi - wiadomo, na kogo NIE głosować, ale trudno zdecydować się na kogo postawić krzyżyk...

    Zoo jest z jednej strony dobijające, a z drugiej jednak pozwala na obejrzenie "słitaśnych" zwierzątek i pomaga na kontrolowany rozród ginących gatunków (czytaj: kojarzenie niespokrewnionych osobników, kontrola weterynaryjna itd.). Nie jest białe, nie jest czarne, jest szare.

    Absolutnie zgadzam się z wizją kuchni - wypasiona, ale bez przesady (nie będzie mi lodówka wrzucać na fejsa wieści o przeterminowanym twarożku!) :P

    OdpowiedzUsuń