niedziela, 6 maja 2012

Odpust.

Naszą parafię nawiedził odpust. Zupełnie o tym zapomniałem. Z mojej sklerozy wyrwały mnie wybuchy petard wykupionych przez tutejszą złotą jeszcze-nie-młodzież.
Jak byłem mały, to nie mogłem się doczekać odpustów. Zabawki i to pod kościołem! Ale zawsze miałem albo za mało pieniędzy, albo zbyt troskliwych rodziców, którzy nie pozwolili mi kupić pistoletu na kulki ani noża sprężynowego. Paradoksalnie to ja byłem tym odpowiedzialnym dzieckiem, które  by nigdy nie użyło tych zabawek w zły sposób. Nie strzelałbym do ludzi ani zwierząt. No i nigdy nie miałem pistoletu na kulki. Taka tragedia pierwszego świata.

Im bardziej staram się wprowadzić organizację do swojego życia, tym bardziej chaotyczne się ono staje. Może to dlatego, że mikro drgania wszechświata wytrącają moje poukładane życie z orbit i tworzą prawdziwą reakcję łańcuchową zakończoną eksplozją porównywalną do tej znad Hiroszimy. Kończy się tak, że jestem załamany swoją nieskutecznością i zarzucam organizację na "jakiś czas", żyjąc w czymś, co wydaje mi się chaotycznym nieróbstwem.

A podobno tylko geniusze potrafią żyć w chaosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz