sobota, 2 stycznia 2010

Długa przerwa w pisaniu na maszynie

Długo nie pisałem. Związane to jest z tym że znalazłem pracę i nie za bardzo mam czas na głupoty. Blog pisany był w celach socjalizacyjnych i otwierających. Stwierdziłem że praca z innymi ludźmi jakoś tą kwestię załatwi. O ile praca przy maszynie, w stoperach do uszu, 3 metry od innego człowieka z którym i tak nie mam o czym rozmawiać coś daje. Ale przynajmniej zarabiam. Daje mi to lekkie poczucie własnej wartości (o wiele większe niż daje obcowanie z ludźmi), zbliżone do tych kilku złotych na godzinę. Zawsze to coś. Zwłaszcza w czasach "światowego kryzysu ekonomicznego" którego nie ma. Bardziej obawiam się rodzinnego kryzysu. Dlatego postaram się utrzymać tą pracę jak tylko długo dam radę tam chodzić (czyli do 24 II). Niestety stanie to się kosztem czasu poświęcanego mej lubej. Mam nadzieję że ona to zrozumie.
Nowy rok. Postanowienia? Brak! Bo nigdy żadnych nie miałem. Mamy zbyt mały wpływ na swoje życie, by planować je nawet na rok naprzód. Oczywiście mam marzenia i cele, ale wiem że nigdy nie zdołam ziścić ich w całości. Zawsze będzie tak, że okno w wymarzonym domu jest za małe, samochód ma inny kolor niż powinien i pracuję w złej części Krakowa.
Na Sylwestrze (spędzonym u mojej Lubej z grupką jej znajomych) zauważyłem że nie mam z kim i o czym rozmawiać. Owszem, posiadam pewną wiedzę na takie czy inne tematy, ale te tematy wydają się interesujące tylko mnie. Mogę albo prowadzić monolog, po którym zapada taka niezręczna cisza, albo słuchać o czymś o czym nie mam zielonego pojęcia. Ciężko w ten sposób się do ludzi przyzwyczaić, nie mając o czym z nimi rozmawiać.
Trudno. W poniedziałek do pracy, w środę na uczelnię. 

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że dalej piszesz. Ale za to:
    "Oczywiście mam marzenia i cele, ale wiem, że nigdy nie zdołam ziścić ich w całości." i za to "Mamy zbyt mały wpływ na swoje zycia, by planować je nawet na rok naprzód" prawie monitor pobiłam, bo Ciebie nie ma obok. A czy w ogóle próbowałeś mieć wpływ na swoje życie? Podejmowałeś jakieś decyzje lub robiłeś jakieś plany, poza tymi na wakacje czy przy wyborze studiów? Jak nie masz celu, to guzik zrobisz, będziesz stał w miejscu i się opieprzał lub zajmował pierdołami, bo o nic nie trzeba się starać. Tak jest może łatwiej, ale co to za życie, tylko po to, żeby żyć? Taka beznadziejna egzystencja, codziennie wegetacja bez kombinowania, jakby tu się chociaż trochę zbliżyć do celu. Nie podoba mi się to. Jak się wie, czego się chce, to każdy sukces po drodze cieszy i jest masa innych radości niż filmik na yt, nowy odcinek house'a czy wygrana bitwa w jakiejś grze.
    Ja pomijam stosunek do ludzi, ale inne rzeczy też przydałoby się zmienić.
    Ja staram się pomijać głupie kolana, słabość na sercu i inne pogłębiające się ślepoty, napady lenistwa etc. Pójdę na praktyki do laboratorium, napiszę kilka artykułów, napiszę licencjat z transformacji nowotworowej, zrobię specjalizację z biol kom., zostanę na uniwersytecie, kiedyś kupię sobie myszki, nauczę się dobrze rosyjskiego, chociaż trochę włoskiego i szwedzkiego, robić obrusy na szydełku i sweterki na drutach, na bezrobociu będę oglądać anime i dawać korki z chemii i biologii. Zawsze coś się uda, a coś nie, lepiej mieć dużo planów niż żadnych...

    OdpowiedzUsuń